Dzisiaj w sumie planowałyśmy z A., że napiszemy znowu kilka słów o inspiracjach kuchennych, ale niestety wyszło tak, że... nie wyszło. Post jest jeszcze nieskończony zwłaszcza, że znowu kupiłam dzisiaj coś nowego, czym koniecznie chciałabym się z Wami podzielić.
W związku z tym opowiem Wam co nie co o balsamach i mleczkach do ciała. Ostatnimi czasy kilka przetestowałam i oto moja skromna opinia:
Ten balsam jest moim zdaniem najgorszy! Ma gęstą konsystencję przez co ciężko się rozprowadza. Podobno ma działanie ujędrniające, odchudzające i wspomagające przemianę materii ale mi nie było dane tego doświadczyć. Po za tym ta pompka... na początku super. Dozuje idealną ilość balsamu, jest wygodna i o wiele łatwiej zachować ją w czystości. Ale jak balsamu jest już mniej... Koszmar. Męczące i czasochłonne wygrzebywanie balsamu ze środka... Tragedia. Nigdy więcej.
Już kiedyś o nim pisałam (jeszcze jak publikowałyśmy na onecie). Jest generalnie bardzo fajny. W przeciwieństwie do tego z pompką Nivea ma fajną konsystencję, ślicznie pachnie, a skóra po nim może nie jest super jędrna i sprężysta, ale nabiera ładnego kolorytu, wygląda znacznie zdrowiej i jest naprawdę bardzo dobrze nawilżona. Po za tym nie jest jakiś szalenie drogi. W promocji można go kupić już za około 12 zł, a jego cena regularna w zależności od drogerii waha się między 19 a 23 zł.
I ostatni. Postanowiłam jeszcze raz zaufać firmie Soraya, w końcu każdemu zdarza się popełniać błędy (a pierwszy recenzowany przeze mnie balsam stanowczo jest błędem). W sumie używam go od niedawna ale już mogę powiedzieć, że: ślicznie pachnie, stanowczo odżywia skórę i sprawia, że jest delikatna i miła w dotyku. A czy ma działanie ujędrniające takie jak obiecuje producent? Tego jeszcze nie wiem, ale zapewne w ciągu kilku najbliższych tygodni przekonam się o tym! Zobaczymy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz