Social Icons

.

wtorek, 20 listopada 2012

Portier nosi garnitur od Gabbany

Ostatnio dużo pisałyśmy o ubraniach i kosmetykach, jednak jak wiadomo nie samą modą człowiek żyje. Czasami, żeby odpocząć sięgam po dobrą książkę. Niestety nie zawsze jest tak dobrą jakbym chciała... Przeczytałam "Diabeł ubiera się u Prady" i "W pogoni za Harrym Winstonem" i możecie powiedzieć, że się nie znam i kompletnie nic nie wiem o literaturze kierowanej do młodych, samowystarczalnych, pewnych siebie, nowoczesnych kobiet, ale jak dla mnie były to mocno przereklamowane bestsellery...Po pewnym czasie zapomniałam jak wielką ilością głupot, banalnych myśli i jeszcze gorszych wniosków i przemyśleń nafaszerowane były  obydwie te pozycje i w chwili zapomnienia (bądź kompletnego zaćmienia umysłu) sięgnęłam po "Portier nosi garnitur od Gabbany"... I tak samo zalała mnie fala głupoty oraz... blichtru! Przepych, bogactwo, gwiazdy światowej sławy i niepozorna bohaterka kochająca czytać harlequiny, zaplątana w relacje z mężczyzną, do którego nic nie czuje! Oto przepis na poczytną książkę!





Bette Robinson- nasza główna bohaterka na samym początku ma w sumie trochę g***niane życie. Praca, której nienawidzi, pies uczulony na wszystkie możliwe pyłki, bark faceta (a nawet szans na poznanie jakiegoś potencjalnego partnera) i takie tam... Któregoś dnia zwalnia się z pracy - ot tak! Bo przecież wszyscy rzucają robotę z dnia na dzień nie mając nic w zanadrzu- a rachunki zapłacą się same. Później dostaje (za sprawą sławnego wuja...) pracę w super modnej firmie zajmującej się organizacją imprez. Szybko odnajduje się w nowej roli. Ba! nawet dostaje w ekspresowym tempie wyróżnienie i zostaje osobę odpowiedzialną za mega wielką imprezę, na której gościć będą same sławy! Najprzystojniejszy mężczyzna w całych Stanach Zjednoczonych całuje ją na oczach fotoreporterów, dzięki czemu staje się obiektem zainteresowania plotkarskich gazet i tabloidów... Przez to "drobne nieporozumienie" Bette zostaje wciągnięta w pseudo-romans, a mężczyzna, którego naprawdę pragnie pozostaje po za jej zasięgiem....

Zakończenia oczywiście Wam nie zdradzę, ale podpowiem, że jest tak samo banalne jak cała książka! :)



2 komentarze:

  1. czyli warto?;)) fakt, nie są to jakieś niezapomniane historie, ale w taką głupotę i wyidealizowany świat łatwiej jest się wkręcić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muszę przyznać, że czyta się tą opowiastkę dość przyjemnie jednak brakuje jej takiego elementu "ambitnego" Oczywiście nie porównuję Weisberger do Marqueza jednak mi czegoś brakowało w tej książce.

      Usuń