Planet of nature od Tołpy

Za każdym razem gdy kończy mi się balsam/żel pod prysznic/tusz do rzęs czy jakikolwiek inny kosmetyk staram się zastąpić go czymś innym czego jeszcze nie miałam okazji testować. Po pierwsze dlatego, ze lubię poznawać nowe zapachy czy marki, a po drugie lubię dzielić się moimi spostrzeżeniami na blogu.

Od kilku dobrych dni, a może nawet trochę dłużej jestem szczęśliwą posiadaczką balsamów do ciała marki Tołpa. Jedna wygładzający, drugi ujędrniający. Jakoś tak wyszło, że bardziej do gustu przypadł mi ten ujędrniający. Zawiera ekstrakt z guarany, kwiatów koniczyny, a także olej z awokado, wit. E i alantoninę. I choć na opakowaniu nie ma o tym ani słowa dałabym sobie rękę uciąć, że wyczuwam tam delikatny cytrusowy aromat.

Balsam w wersji wygładzającej zamiast guarany ma w składzie ekstrakt z marchwi. I jak wszystkie kosmetyki Tołpy ma dziwny, lekko ziemisty zapach, ale mi się podoba.

Kosmetyki nie zawierają alergenów ani sztucznych barwników. Mają lekką konsystencję, jednak mimo to jak dla mnie balsam po rozsmarowaniu mógłby się choć odrobinę szybciej wchłaniać. Co do obiecanego ujędrnienia/wygładzenia już dawno przestałam wierzyć w to co producenci piszą na opakowanich produktów. Bardziej z przyzwyczajenia (i może odrobinę dla spokoju mojej duszy) kupuję kosmetyki ujędrniające, antycellulitowe lub wyszczuplające.
Obydwa balsamy kupiłam w Super-pharm. Pierwszy za 24,99 zł a drugi za 1 grosz!